Matura 2022 roku, to dla jednych czas wytężonej pracy, a dla pozostałych uczniów, to czas wielkiej przygody.  Podczas kiedy nasze koleżanki i koledzy – obecni abiturienci, próbowali swoich sił w walce z literaturą, matematyką, angielskim lub niemieckim, my z wielkim zapałem ruszyliśmy na południe Polski,  do krainy króla Kraka, Smoka Wawelskiego, podhalańskich górali, a tak naprawdę by zobaczyć najważniejsze miejsca związane z historią i kulturą Małopolski.

            Pierwszy postój zaplanowaliśmy w Chęcinach, u podnóża zamku, który służył swymi murami za skarbiec Kazimierza Wielkiego. Po obiedzie pojechaliśmy do Krakowa, by pospacerować Szlakiem Królewskim od Barbakanu przez Rynek na Wawel, a następnie udaliśmy się do lasu Wolskiego i zdobyliśmy Kopiec Marszałka Piłsudskiego, z którego oglądaliśmy panoramę miasta- widok ciągnął się aż po Tatry, a samoloty lądujące na Balicach z Kopca wyglądają jak klocki Lego. Wieczorem dojechaliśmy do Suchej Beskidzkiej. Z samego rana zwiedzaliśmy miasto – Zamek, Rynek i największą atrakcję miejscowości –  Karczmę Rzym, z której podobno diabeł Boruta porwał Pana Twardowskiego.

            Kolejny dzień rozpoczęliśmy od podróży do Żywca i zwiedzania Rynku  pamiętającego galicyjskie czasy Franciszka Józefa. Po takiej porcji historii przyszedł czas na chwilę odpoczynku i obiad w Suchej. Po relaksie rozpoczęliśmy podróż do kopalni soli w Bochni. I ta niesamowita przygoda na długo pozostanie w naszej pamięci – zjazd szybem 200 m pod ziemię, jazda kolejką górniczą. To było prawdziwe przenosiny w czasie, aż do XIII wieku! Po dwóch godzinach spędzonych na kluczeniu ciemnymi, podziemnymi szybami  zdecydowaliśmy się na powrót do codzienności. Odnaleźliśmy szyb i słońce znów było nasze!

        Czwartek już nie był tak ekscytujący, był to dzień powrotu do domu 😥. Myli się jednak ten, który myśli, że wybraliśmy prostą drogę. Zatrzymaliśmy się bowiem w Krzyżtoporze- ruinach największego pałacu w Europie. W zachwytach nad jego wielkością, nie przeszkodził nam fakt, że szlachetne miano największego pałacu piastował jedynie do momentu wybudowania Wersalu.

   Pomimo zniszczenia w czasie potopu szwedzkiego, ruiny pałacu Ossolińskich i dziś robią olbrzymie wrażenie i rozbudzają wyobraźnie. Bo czy można przejść obojętnie pod kryształowym sufitem, w którym pływały egzotyczne rybki?

Po smacznym obiedzie w Opatowie, wieczorem wróciliśmy do Warszawy, ale już czekamy na kolejny wyjazd i solennie obiecujemy, że we wrześniu znów gdzieś pojedziemy…